Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Bar [Nowe zadanie: strona 1]

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Lynette
Wilkołak
Wilkołak
Lynette


Liczba postów : 768
Punkty : 0
Join date : 12/05/2012
Age : 28

Beacon Hills
Imię i nazwisko: Allison Argent
Wiek: 17
Rasa: Łowca

Bar [Nowe zadanie: strona 1] Empty
PisanieTemat: Bar [Nowe zadanie: strona 1]   Bar [Nowe zadanie: strona 1] Icon_minitime22/12/2013, 14:59

Zadanie 1

[You must be registered and logged in to see this image.]

Siedząc przy barze zbyt długo czekasz aż barman cię obsłuży. Zdenerwowany/a postanawiasz samodzielnie to zrobić i przeskakujesz przez bar. W konsekwencji szef bierze cię za nową kelnerkę/nowego kolerna i rzuca ci faruszek każąc podejść do stolika przy, którym siedzą twoi znajomi ze szkoły (tych, którzy kiedyś sprawiali ci przykrość).

Wykorzystaj tą okazję.

Powrót do góry Go down
ars_amandi
Wilkołak
Wilkołak
ars_amandi


Liczba postów : 1063
Punkty : 0
Join date : 17/10/2013
Age : 31

Beacon Hills
Imię i nazwisko: Stiles Stilinski
Wiek: 17
Rasa: Człowiek

Bar [Nowe zadanie: strona 1] Empty
PisanieTemat: Re: Bar [Nowe zadanie: strona 1]   Bar [Nowe zadanie: strona 1] Icon_minitime27/12/2013, 13:48

Stiles z głuchym jękiem uderzył czołem o blat baru jedynie po to, by zaraz syknąć żałośnie, rozcierając je. Miał się tu spotkać ze Scottem, ale - oczywiiiście - ten w ostatniej chwili go wystawił, pisząc, że Allison właśnie dała mu znać, że ma wolny dom, więc - Stiles rozumie, prawda? Że Scott totalnie musi do niej iść? I nie będzie miał mu tego za złe?
Co stało się z "bros before hoes"?
Ach tak. Zostało zmiażdżone wieki temu pod pantoflem Allison.
- Hej? - spróbował słabo Stiles, machając po raz kolejny - setny, możemy dodać - na ignorującego go barmana. I tak, być może i był zajęty obsługiwaniem innych ludzi, ale Stiles podejrzewał, że gdyby był blondynką z dużym biustem, z jaką w tej chwili flirtował, to jednak znalazłby dla niego czas.
Ugh. Jego życie.
W tym samym momencie zauważył prowadzące za bar przejście, przy którym nikt nie stał, i nagle jego usta rozciągnął powolny, całkowicie demoniczny uśmiech.
A przynajmniej tak określił go Jared ułamek sekundy przed tym, jak zwymiotował w autobusie. Aww, te wspomnienia…
Stiles zeskoczył ze stołka, przeciskając się pomiędzy ludźmi, i niczym ninja wśliznął się za bar, ruszając w stronę rzędów coli. A potem przystanął, uśmiechając się jeszcze szerzej i jeszcze bardziej szatańsko. Bo czy właśnie nie minął półki z alkoholami? A skoro…
- Hej, ty!
Stiles obrócił się tak gwałtownie, przerażony, że w momencie, gdy coś białego i dużego uderzyło go w twarz, zaplątał się w to, machając rozpaczliwie rękami i potknął się o leżącą na podłodze butelkę, boleśnie lądując na tyłku.
Godność? Co to godność? Ta mała rzecz, którą stracił już przy urodzeniu? UGH.
- Ouch… - wymamrotał żałośnie, ściągając z głowy płachtę materiału i przyglądając się jej z taką ilością wyrzutu w bursztynowych oczach, jakby co najmniej wymordowała mu połowę rodziny, a potem jeszcze przejechała psa.
Fartuch.
Z jakiej w ogóle okazji…?
- Ty! - zagrzmiał ktoś nad nim i Stiles z obawą podniósł wolno wzrok do góry, spoglądając na potężnego, umięśnionego faceta w czarnej koszulce. O Boże. Miał zaraz zostać zbity na kwaśne jabłko, a potem wyrzucony na ulicę, prawda? Tylko za to, że był naprawdę, ale to naprawdę spragniony?
I trochę niecierpliwy i samowolny, ale nieważne.
- J-ja? - wydusił łamiącym się głosem, decydując udawać, że nie wie, o co chodzi. - Przysięgam, że…
- Zakładaj to i ruszaj do stolika numer 5! Piwa już czekają na tacy! Myślisz, że za co ci płacimy?! - przerwał mu facet, krzyżując ręce i wyglądając, jakby rozmowa ze Stilesem była czymś, czym go ukarali za wyjątkowo zły uczynek.
Stilinski absolutnie nie miał nic przeciwko temu.
Zwłaszcza biorąc pod uwagę cały ocean ulgi, jaki go zalał.
- Tak, sir! Się robi, sir! - zasalutował, szczerząc się radośnie i niezdarnie podnosząc, cały czas uśmiechnięty. Jego szef przewrócił oczami, odwracając się i najwyraźniej zamierzając odejść, gdy Stiles chwycił z blatu tacę i -- utknął. - Um… Który to dokładnie jest stolik nr 5?
- Boże święty… Nie mam pojęcia, kto cię zatrudnił - wycedził przez zęby zapytany. - I co nim wtedy kierowało. Prawdopodobnie zaćmienie umysłu, gdybym miał strzelać. - Stiles przelotnie rozważył, czy powinien czuć się urażony. - Tamten. - Mężczyzna wyciągnął rękę przed siebie i chłopak powiódł za nią wzrokiem.
A potem zamarł.
- Uch… - zaczął niepewnie, rozpaczliwie szukając jakiegoś powodu, by rzucić tę tacę w cholerę, a potem zwiać i udawać, że to nigdy, przenigdy się nie wydarzyło.
Jackson wrócił z Londynu? Kiedy? KIEDY?!
I przywiózł jeszcze ze sobą swoich snobistycznych, zadufanych przyjaciół, cudownie.
- Albo tam w tej chwili pójdziesz z własnej woli, albo zawlokę cię za kołnierz, rozumiesz?
- Wow, bądź aktualnie miły dla pracowników i jeszcze nadwyrężysz sobie jakiś mięsień - mruknął sarkastycznie Stiles, przewracając oczami i nagle poczuł czyjąś wielką dłoń na karku, niebezpiecznie go ściskającą.
- Mówiłeś coś, skarbie?
- Kto, j-ja? Nie, skąd, ktoś w ogóle coś mówił? Słyszałeś coś? Ja na pewno nie, buzia zamknięta na kłódkę, totalnie nic niemówiąca, nic a--
- IDŹ.
Stiles zatoczył się do przodu od siły popchnięcia, ale jakimś cudem zdołał utrzymać piwa na tacy i ich nie wylać.
Cóż. W przeważającej części przynajmniej.
Huh. Zdaje się, że wreszcie zrozumiał, co czuli ludzie idący na ścięcie, nie?
- Heeeeeeej, Jackson! - rzucił radośnie, opuszczając tacę na stolik z siłą, która sprawiła, że kolejna porcja piwa wylała się, ochlapując dwóch z siedzących tam chłopaków. - Nie wiedziałem, że wróciłeś! Co za… niespodzianka!
- Stilinski. - Mina Jacksona wyrażała coś pomiędzy tym, jakby złapał kanarka a zjadł cytrynę. - Co za nieprzyjemność spotkać cię tutaj.
- Nie myśl choć przez chwilę, że sentyment jest pozbawiony wzajemności - odpowiedział promiennie Stiles.
- Nie śmiałbym - prychnął Whittemore, a potem znienacka uniósł brew, skupiając wzrok na przewiązanym w pasie fartuchu nastolatka. - Och. Oooch. Czekaj. Ty jesteś naszym kelnerem?
- Jeśli nie wydało tego przyniesienie wam zamówień, to już nie wiem, co innego mogłoby zdradzić tajemnicę wagi państwowej - parsknął podirytowany. - Tak, jestem. Na chwilę obecną, więc lepiej się nie przyzwyczajaj. Życzą sobie panowie czegoś jeszcze? - dodał z fałszywą słodyczą w głosie, rozglądając się po częściowo zdezorientowanych, częściowo rozbawionych obcych twarzach przy stoliku.
- Skoro już o tym mówisz, to właściwie tak - odparł jeszcze bardziej słodko Jackson. Stiles nie wiedział, że to były jakieś zawody, ale niech mu już będzie, przecież ---
Chyba - sobie - żartujecie.
Jackson uśmiechnął się uroczo do Stilesa znad ściekającego do sporej kałuży na podłodze piwa.
- Oops? Chyba niechcący je strąciłem. Posprzątasz?
Stiles jedynie zamrugał, otwierając szerzej usta ze zdumienia i cały stolik wybuchnął śmiechem.
Zamknął je wręcz ze słyszalnym trzaskiem zębów i zmrużył wściekle oczy. Sami się o to prosili.
- Aww, Jackson - przeciągnął niewinnie, biorąc inny kufel piwa do ręki. - Nie do końca usłyszałem, o co prosiłeś, wybacz, najwidoczniej rozproszyła mnie dupkowatość twojej twarzy. Chciałeś, bym pomógł ci z tą kałużą, tak?
I w tym samym momencie wylał mu na koszulę całą zawartość kufla.
- Gotowe! - Klasnął radośnie w dłonie. - Jest większa! O to ci chodziło, prawda?
Whittemore wyglądał, jakby dosłownie sekunda dzieliła go od dostania wylewu.
- Czy ty zdajesz sobie sprawę, ile ta koszula kosztowała? - wycedził.
- Więcej niż wszystkie wyroby ze skóry węża, jakie zamówiłem w zeszłym roku? - spytał Stiles, przykładając dłoń do piersi w sztucznym szoku i Jackson dosłownie warknął, błyskając na niego złotymi oczami Bety. - Nie przejmuj się, każdy z nas przechodzi fazę Kanimy w swoim ży-- - urwał, gdy Jackson poderwał się od stolika z zaciśniętymi pięściami.
- Zabiję cię!
- Nope, nie, nie zdążysz! - zawołał Stiles, zgrabnie unikając rąk Jacksona i przy okazji strącając na niego kolejne piwo, na co Whittemore dosłownie ryknął. Kątem oka zauważył ruszającego ku nim szefa. I… Czy to była nabrzmiała na czole żyła? Tak. Tak, była. - On będzie pierwszy!
I jeśli Stiles zmówił dziękczynną modlitwę do wszystkich znanych mu bóstw za to, że udało mu się dopaść Roscoe przed jego niedoszłym szefem i Jacksonem, to, cóż, nikt nie musi o tym wiedzieć, prawda?
Powrót do góry Go down
Lynette
Wilkołak
Wilkołak
Lynette


Liczba postów : 768
Punkty : 0
Join date : 12/05/2012
Age : 28

Beacon Hills
Imię i nazwisko: Allison Argent
Wiek: 17
Rasa: Łowca

Bar [Nowe zadanie: strona 1] Empty
PisanieTemat: Re: Bar [Nowe zadanie: strona 1]   Bar [Nowe zadanie: strona 1] Icon_minitime3/1/2014, 12:15

ars_amandi, Jackson powrócił! Jak przyjemnie było czytać o tym, w jaki sposób Stiles rozprawił się z Whittemore'm, a do tego nie mogło zabraknąć dużej dawki humoru. Tylko o ile dobrze pamiętam, Jacksonowi po przemianie oczęta świeciły na niebiesko, natomiast kiedy był kanimą to rzeczywiście jego oczy przyjmowały kolor żółty. I zdziwił mnie fakt, że Stiles tak otwarcie mówił o kanimie przy towarzyszach Jacksona i trochę brakowało mi ich reakcji na tę wzmiankę, no ale to nie jest już takie ważne. Także tutaj wystąpiła drobna pomyłka faktów, ale nadrobiłaś to nieustającym humorem. Wink
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Bar [Nowe zadanie: strona 1] Empty
PisanieTemat: Re: Bar [Nowe zadanie: strona 1]   Bar [Nowe zadanie: strona 1] Icon_minitime

Powrót do góry Go down
 
Bar [Nowe zadanie: strona 1]
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Cmentarz [Nowe zadanie: strona 1]
» Dom Allison [Nowe zadanie: strona 1]
» Dom Allison [nowe zadanie: strona 1]
» Dom Scotta [Nowe zadanie: strona 1]
» Szkoła [Nowe zadanie: strona 1]

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Teen Wolf RPG-
Skocz do: