I dotarliśmy do końca. Mam nadzieję, że wam się podobało,że końcówka was zaskoczy i chętnie przeczytacie kontynuacje. O kontynuacji mogę powiedzieć tyle, że dodam w ciągu tygodnia pierwszy rozdział jednak nie będą się pojawiać codziennie jak teraz. Mam mniej czasu na pisanie, wena ostatnio mnie nie lubi, dodatkowo dużo nauki. Myślę, że będzie się pojawiał jeden/góra dwa rozdziały na tydzień
Dziękuje wszystkim tym którzy czytali moje wypociny a szczególnie Marcialince, która mobilizowała mnie do dalszego pisania swoimi komentarzami. Mam nadzieję, że będziesz ze mną także w drugim opowiadaniu.
Cóż mogę więcej napisać...miłego czytania i do zobaczenia !
Rozdział 33
Theo wpadł z Derekiem do loftu i od razu skierował się do Cory. Claire leżała nieprzytomna na kanapie. Karetka wynosiła Alison. Theo usłyszał słowa Lydii.
-Ciągle cię woła-wskazała na Corę- Stiles pobiegł do Deatona po pomoc. Claire jest nieprzytomna.-mówiła szybko, że ledwo ją rozumiał.
-Leć z Alison- krzyknął, po czym rudowłosa wybiegła.
Skierował się do Cory biorąc jej ciało do góry, usiadł na kanapie i posadził ją na sobie, przytulając jej ciało do swojego.
-Theo…-szepnęła.
-Już jestem…jestem tu..cii..-powiedział mocniej ją tuląc.
-Jest rozgrzana- powiedział Theo dotykając czoła Cory. Derek pobiegł po szmatkę i namoczył ją zimną wodą. Podał chłopakowi, który przyłożył ją do gorącego czoła dziewczyny. W międzyczasie Derek spojrzał na drugą dziewczynę. Podszedł do niej i sprawdził czy oddycha. Wyczuł tętno. Podniósł jej powiekę do góry i szybko wyrwał rękę w swoją stronę.
-Ma oczy wilka-powiedział
-Co?! –spytał Theo odwracając do niego głowę.
Niedługo potem reszta stada wbiegła do mieszkania siadając przy przyjaciołach. Dwie minuty po nich w wejściu stanął Stiles z Deatonem.
-Co im jest ? –spytał Derek gdy zobaczył dwójkę.
-Mamy 3 minuty- rzucił Stiles do weterynarza który szybko pobiegł do Claire. Szybko wlał do kubka wrzątek po czym zaparzył herbatę. Nie mógł czekać aż zaparzy się do końca. Nie mieli na to czasu. Albo się uda albo nie. W tym samym czasie Stiles tłumaczył wszystko innym.Druid nabrał w strzykawkę po czym wbił ją w żyłę czarodziejki. Gdy płyn dotarł do organizmu dziewczyny nagle się zerwała do pozycji siedzącej kaszląc. W tym czasie Deaton również wstrzykiwał Corze mieszankę tej samej herbaty wraz z węglem drzewnym. Dziewczyna dostając zastrzyk mocno wciągnęła powietrze. Theo złapał ją za ręce. Nagle wypuściła powietrze opadając bezwiednie w ramiona chłopaka.
-Będzie kilka godzin nieprzytomna, ale nic jej nie powinno być. Spojrzeli na Claire…miała normalne ludzkie oczy. Wszyscy się uśmiechnęli na widok dziewczyny. Liam poszedł ją przytulić.
-Jadę do szpitala sprawdzić co z Alison-powiedział Scott. Wszyscy przytaknęli.
Mama Scotta wyszła z Sali i skierowała się w stronę Isaaca, Lydii i pana Argenta który szybko dotarł do szpitala.
-Co z nią !?- krzyknął Isaac gdy ujrzał z daleka Melissę.
-Wszystko w porządku, wiozą ją już do sali. Zaraz będziecie mogli do niej wejść.
-A dziecko?-spytał
Pani McCall pokręciła przecząco głową przytulając chłopaka.
-Dziecko?-spytał zdziwiony Argent. Isaac spojrzał na niego pustymi oczami.
-Mieliśmy ci w tym tygodniu powiedzieć.-powiedział. Argent wstał i przytulił chłopaka.
Po chwili poszli do sali pooperacyjnej w której leżała jeszcze niewybudzona dziewczyna.
W międzyczasie Isaac musiał powiadomić Lydię o Aidenie. Dziewczyna nie mogła uwierzyć w słowa chłopaka. Nie chciała ich przyjąć tego do wiadomości. Jej makijaż cały się rozpłynął. Nie przestawała płakać. Gdy Scott dotarł na miejsce i dowiedział się, że z Alison wszystko w porządku odetchnął z ulgą. Pocieszali wraz z Isaacie swoją przyjaciółkę która dalej płakała. Argent powiadomił przez telefon reszte, że z Alison w porządku.
Następny dzień rano.
Dziewczyna wstała jeszcze osłabiona po wczorajszej sytuacji. Chciała iść na dół napić się wody. Gdy zeszła zobaczyła jak Derek rozmawia z Theo.
-Jesteś pewien?-słyszała głos brata
-Tak..potrzebuję przerwy, muszę przemyśleć parę spraw i wrócę jak będę gotowy.-odpowiedział jej przyjaciel.
Zeszła schodami na dół, dwójka chłopaków spojrzała na nią.
-Gdzie się wybierasz, że masz wrócić?-spytała stając obok nich.
-Muszę wyjechać-powiedział Theo
-Wyjechać ?! Po co…
-Muszę się wyleczyć…wewnętrznie.
-Co ?
-Historia którą kotołaki ci opowiedzieli była prawdziwa. Derek miał rację. Nie panowałem nad gniewem. Jednak nie wiedzieli, że jedni z nowych zabili moją matkę. To dlatego zabijałem ich wszystkich w szale wściekłości. Wróciłem do Beacon Hills by zacząć od nowa. Jednak znowu to się stało. Muszę wyjechać, odseparować się od tego wszystkiego.
-Ode mnie?- spytała dziewczyna ze łzami w oczach.
-Nie chcę ci zrobić krzywdy. Wrócę.
-Kiedy? Za tydzień, miesiąc ?-spytała a z jej oczu leciały łzy.
-Nie wiem..ale wrócę, obiecuję.-mówiąc te słowa podszedł do niej przytrzymał jej szyję ręką i pocałował w czoło.
-Nie chce byś wyjeżdżał-rzuciła wtulając się w jego ramionach.- nie chciałeś się nawet pożegnać ?
-Nie chciałem byś płakała-wyjaśnił odwzajemniając uścisk.
-Ale jestem tu i płacze. Kto będzie obok gdy będę potrzebować przyjaciela?
-Spójrz w koło. Masz mnóstwo przyjaciół. Wszyscy są twoją wilczą rodziną.
-Potrzebuje cię-szepnęła
-Dasz radę, jesteś silna. Tylko pamiętaj co ci mówiłem…-zaczął odsuwając się od niej i patrząc w oczy- głowa prosto i ręce wysoko.-dodał uśmiechając się
Zaśmiała się. Jej śmiech przeplatały łzy. Zawsze sprawiał, że się uśmiechała. Mógł ktoś umierać a on zawsze potrafił powiedzieć jej coś co poprawi jej humor.
-Trzymaj się mała- przytulił ją jeszcze raz
-Pamiętaj, że drzwi są zawsze otwarte- powiedział Derek ściskając rękę Theo, zapominając i ich ostatniej kłótni.
Gdy chłopak wychodził przez główne drzwi usłyszał jeszcze głos Cory.
-Mogę do ciebie pisać?
-Jasne- odpowiedział puszczając jej uśmiech.
Potem poszedł. Zniknął. Nikt nie wiedział gdzie i na jak długo. Ale wiedzieli, że musi uporać się ze swoimi demonami przeszłości. Musiał się wyciszyć i dojść do siebie. Jak długo to potrwa? Tego nawet on nie wie.
CDN