4x07 - Weaponized

Opinie :: ?

[You must be registered and logged in to see this link.]
^ dwie recenzje, z którymi się całkiem zgadzam. Wstawiam linki tym razem, bo nie mam czasu na pisanie własnej

Plusy odcinka
Stiles będący Stilesem
Scott ratującym stado
Deaton
Natalie Martin
Papa McCall po raz drugi ratujący życie Stilesowi (4x07 3x18)

plus/minus
Satomi mająca około 150 lat i będąca Alphą rzuca teksty nauczyłam się kontrolować gniew ale nadal umiem go wykorzystać...
Wywijasy Satomi trochę śmiesznie te slow motion zrobili ale szybka jest i zna Halów więc to na plus



Minusy
Breaden i Derek
Lubie Stalie ale te ich sceny jak Stiles wychodził takie przeciągane...


Jak Deaton mówił o tym wirusie co zmniejszył populacje wilków o 40 % ciekawe czy miał na myśli wilkołaki czy wilki


Ducalion,Ennis,Kali mieli w swoim stadzie 3,4 Bety. Tak samo Derek miał 3 lub 4 Bety(zależy czy Scott z nim był) Zawsze myślałem że na ilość wilków w stadzie są jakieś ograniczenia że Alpha nie da rady uczyć tylu wilków naraz. A Satomi w swoim stadzie ma około 20 Bet. mając tyle Beth pewnie ma moc połączonych twinsów jak byli Alphami.
Odcinek ogólnie nudny


Na CC Dylan i Sheeley mówili że Stiles i Malia zerwą ze sobą ale będzie to śmieszna scena czyli jeszcze ze sobą nie zerwali...
Ken Yukimura , i Trener razem w odcinku

8
Sam nie wiem czemu tak wysoko, ale odcinek naprawdę mi się podobał.
Pewnego czasu Jeff zaczął przesadzać, jak nie z jednym, to z drugim. Dzisiaj odcinek był tkai stonowany.

Przede wszystkim, mega podobały mi się sceny Stalii. Głównie to ich rozstanie pod koniec, ale generalnie widzę w tym shipie wielki potencjał Ich sceny były naprawdę super fajne.
Na plus też sama Malia- przed testem, test, i wgl. wyszło super.

Reszty było tak naprawdę mało.
W zwiastunie drugiej części sezonu, to spodziewałem się, że ty wywijasy w szpitalu będą należały do Kiry tudzież Noshiko.

Satomi wypadła średnio, ale chyba lepiej niż w retrospekcjach. Choć mogli aktorkę bardziej postarzyć.


Może Jeff kazał im mówić, że to jest śmieszne? Jego śmieszą dziwne rzeczy.

VoidOnis, niekoniecznie. Może moc Alphy jest największa przy ilości 3 bet?(tak jak gęstość wody najwyższa przy 4 stopniach, przy mniejszej temperaturze mniejsza, i przy większych również) A może to wcale nie jest aż takie ważne? Siłą wilka tkwi w stadzie. Razem potrafią więcej, mogą więcej. Może moc w stadzie trochę rośnie, ale bardziej chodzi o działanie grupowe? A może Satomi robiła sobie bety w turach po 3 osoby?xd

Jeśli chodzi o wirusa, to tak, chodzi o same wilki. Konkretniej o wili z Yellowstone Dokładnie tak Doc. powiedział.

Jak sam Ducalion powiedział Moc stada zależy od jego pojedynczych członków. Więc dopóki Satomi miała tyle Bet była potężna

Dlatego Deucalion nie przyszedł po Satomi? może, ale prawdopodobniejsza kwestia, że wtedy o tym nie pomyślał xdd

Mi się wydawało, że to jest tak, że Alpha w stadzie ma większą moc, ale niekoniecznie, że czym więcej członków tym więcej mocy

Mik się tak wydaje właśnie. Przecież Bety gdy jest ich więcej w stadzie też stają się potężniejsze tak jak Alpha

To ciekawe jak potężne były Bety Satomi.
I nie zapominajmy, że nie umarli wszyscy członkowie tego stada. W opisach nowych odcinków było zaznaczone, że Scott i Kira będą ochraniali pozostałych członków.

Zostało na pewno kilku(Bret) ale 20 już nie ma:)
Scott zajmuje się stadem Satomi a powinien zająć się swoim. żeby Peter nie przekabacił Malii. Pewnie i tak Malia będzie w stadzie Scotta

Odcinek niewątpliwie z klimatem. Szkoda mi było Lydii w jej pierwszej scenie. Zastanawia mnie też co zrobi Malia, z świadomością bycia Hale'em, czy domyśli się, że chodzi o Petera. Czułam napięcie w scenie przykładania Stilesowi pistoletu, dobrze, że Ralf załatwił tego gościa. Satomi całkiem nieźle walczyła, jak na niemłodą osobę. Kwarantanna - myślę, że została dobrze pokazana. Ogółem była niezła akcja.

A czy ktoś zwrócił uwagę na to, że kula przeszła przez głowę tego Assasina, a nigdzie jej nie było?xdd Może odbiła się od głowy stilesa xdd
Gościu ma w głowie dziurę, więc ta kula musiała gdzieś polecieć, a to było tak, jakby ona przeszła przez głowę, ale w niej została.

Pewnie Jeff chciał ubrudzić krwia Stilesa i tego nie do konca przemyślał.

Mnie osobiście się podobał, ale jest kilka momentów do których można było się przyczepić. Chodzi mi oczywiście o logikę, bo niby mam uwierzyć że przypadkowo Derek i Satomi rozmawiali o herbatce, kiedy w szkole trwała epidemia? Już szybciej kupił bym to, gdyby odkrył to sam Deaton podczas sekcji tego wilkołaka. Po drugie nie za bardzo skumałem co tak naprawdę Meredith przekazała Lydii, oglądałem dwa razy, ale w dalszym ciągu nie jestem wszystkiego pewien. Osobiście jestem uradowany każdą sceną Banschee, tylko co ta miała na celu? Jeżeli tylko przeproszenie Meredith, to trochę słaby wątek Lydii w tym odcinku. Nie wierze też że Mer, pomogła naszej rudowłosej przewidzieć kolejną śmierć, bo ta i bez tego dobrze wie czy ktoś ma umrzeć czy nie. Z innej beczki, podobała mi się Stalia, gdyż( nie wiem czy to spowodowane. Możliwe że grą aktorską Dylana i Shelley) takich emocji dawno w serialu nie było, nie licząc oczywiście końcówki 3B. Założę się jednak że mimo tej sceny fani Stereka się cieszą xd Malia zapewne będzie unikała kontaktu z grupą ( zwłaszcza ze Stiles'em) i nie zdziwię się jeśli zbliży się do Peter'a. Co jeszcze? Oczywiście Satomi! Jezu jaki ta kobieta ma Power, i ten jej tekst w 37 minucie" Może i nauczyłam się kontrolować mój gniew, ale nadal wiem jak go użyć" haha, Rambo!. Oby za szybko nie uciekła... chociaż gdy tak teraz o tym piszę to myślę że nie za bardzo przeżywa śmierć członków swojego stada skoro stać ją nawet na ploteczki z Derekiem, rzucanie uśmiechem na prawo i lewo , i oczywiście bezcenne cięte riposty. Ale sie rozpisałem o.0. Dobra kończe zanudzać, dodam tylko że jestem już praktycznie w 100% pewien że Benefactorem jest: Rafael

Strasznie trzymał w napięciu i z klimatem, podobały mi się sceny Stalii 
Kto w końcu jest tym Benefactorem bo ja już nie mam do tego głowy   
Pierwszy raz od jakiegoś czasu Derek zagościł na dłużej w odcinku! Ale i tak to jeszcze do końca mnie nie zadowoliło   
I o co chodziło z tym co Meredith przekazała Lydii? Dalej tego nie rozumiem, pokazali jej zdjęcie ii... ? 
Ogólnie bardzo mi się podobał, daję 10

8
Całkiem dobry odcinek, trzymał w napięciu, najbardziej chyba się bałam o trenera bo jasne i oczywiste było że naszym ulubieńcom nic nie będzie. Wreszcie poznaliśmy Satomi, już widzę coraz większa grupka chętnych do zabicia się tworzy ;/ Miejmy nadzieję że w końcu uda się ich powstrzymać, chyba nie bardzo kumam o co Malia była taka zła na końcu... nie bardzo to kumam.

widzisz Malia z chwilą kiedy odzyskała wzrok wyjęła tę listę z kurtki Stiles'a( o której nasz Alpha zapomniał) i przeczytała "Malia Hale". Następnie dodała dwa do dwóch i jest bigos  .

Ale w sumie nie wie, że to właśnie Peter jest jej ojcem, nie? Może być np. jej bratem, wujkiem albo coś takiego, nie?
Kurde, szkoda mi jej trochę, mogli jej powiedzieć

Ja tam nic nudnego w tym odcinku nie widziałem. Ogólnie wszystko trzymało w napięciu i odcinek był jednym, z tych dobrych.

jestem zbyt głupi więc jednego nie rozumiem. dlaczego Malia jest zła na chłopców. Przecież wiedziała, że jest na liście ile jest warta i o tym, że Peter jest jej ojcem. więc o co chodzi?

Pan policjant McCall punktuje sobie...

Rozumiem, że to był dzień testów i oni wszyscy są starsi od Liama... no ale Liam! mógł przybiec do szkoły pochorowany, lub coś... wykluczenie go z odcinka było kiepską inicjatywą

Generalnie to moment w którym Stiles płakał, bo myślał, że Scott, Malia i Kira nie żyją>>> najlepszy, a jeszcze lepszy, kiedy Scott wyszedł wreszcie i ta radość omg

Dziwne, że nikt się nie zdziwił skąd aż tylko tego napięcia u Kiry. to logiczne, że zwykły człowiek by aż tyle tego nie miał. trochę pominęli się z rzeczywistym światem, prawdziwi ludzie nie zapomnieli by to tym halo

jestem ciekaw dalszej reakcji Malii.  znowu zakończyli w dobrym momencie. skubani

Odcinek jak zwykle świetny! 9/10

Nie, Malia nie wiedziała, że jest dzieckiem Petera.
Myślała, że jej ojciec to Tate.
I ona teraz jest przekonana, że nie powiedzieli jej tego, bo po prostu nie powiedzieli. Sądzi, że oni też pewnie nie wiedzą którego Hale'a. Może sądzi, że jest siostrą Dereka.
Wiadomo, że oni wiedzieli i jej nie powiedzieli.
Też bym się za to fochnął.

W sumie niezbyt mi się ten odcinek podobał. Mało co wniósł a i epidemia szybko się zakończyła, rozumiem co miała na celu, ale to takie trochę... naciągane było? Ale przynajmniej Jeff wyjątkowo doprowadził wątek do końca. Co prawda wniósł tyle, że Malia dowiedziała się o swoim rodowodzie i być może... na co w sumie tak po cichu liczę stanie się teraz bad Malią.   Kupiłabym to w całości, serio. Aczkolwiek Stalia mi się w tym odcinku podobała, podobnie zresztą jak Aid_thanowi . Ładnie razem wyglądali i według mnie te ich sceny były lekko poruszające i takie... patrzyło się na to z ciepłym uśmiechem, po prostu. 
Z tym lekarstwem to też nie bardzo rozumiem jak udało im się na to tak idealnie i szybko wpaść, ale przeżyję. W końcu musieli sobie jakoś z tą epidemią poradzić, nie? Ale i tak najbardziej rozbroił mi Rafael ;o Masakra, na pewno nie jego się spodziewałam! W pierwszej chwili pomyślałam, że pewnie Derek, no bo przecież Stereka dawno nie było, ale niii. Miłe zaskoczenie, nie powiem. W ogóle czyżby Mr. Scott zaczął się starać? Omomom, teoria benefactora wciąż w głowie, więc jakoś mi on do roli dobrego ojca nie pasuje xd. 
Ale co mnie rozdrażniło do granic możliwości i przy czym wywracałam oczyma i zadawałam swojemu lapkowi pytanie czy serio... Derek. No co to było... Maślane oczka i wgl...bleh, co za kit. To było wciśnięcie miłostki do granic możliwości i jestem całkowicie na nie. Derek powinien być sam, niezależny, a jak już coś to z kimś, z kim naprawdę ma chemię. Tak, tak, widziałam spoilery -.-''. W każdym razie Braeden nie jest zła, co prawda jakąś sympatią do niej nie pałam, ale jest okej nawet, no, ale... kurczę. Tak więc to było całkowicie na minus. Bo to było takie NIEDEREKOWE ;x

A z Meredith ja to zrozumiałam tak, że ona stała dokładnie w tym miejscu, w które potem spojrzała Lydia. Nie było tak, nie o to chodziło? ;o Tak jakby ten domek nad jeziorem należał kiedyś do Meredith... Ale może się mylę. A wgl czy to nie jest dziwne, że Lydia tak często opuszcza szkołę? xD Być geniuszem to jedno, no, ale to trochę dziwne jednak, że nikt się nie czepia. Haha, ale w końcu to Beacon Hills. xd 

A wtedy jak Kira poraziła tą babkę... Czy to nie było dziwne i czy nie powinno wzbudzić jakiś podejrzeń? No halo xD. Kira na niekorzyść ostatnio wypada, a szkoda, bo strasznie ją lubiłam, za to Malia plusuje ;o. 
Dobra, chyba nie mam do dodania nic więcej xd

Annie, ja też tak zrozumiałem tą scenę Meredith/Lydia.
Tym bardziej, że w tym roku Jeff zaprzeczył swoim zeszłorocznym słową, i jednak Lydia wywodzi się z linii banshee. Mamy też poznać bliżej historię jej rodziny. Domek należał do jej babci, prawda? A może one są kuzynkami? Albo kimś takim?

Jeżeli był by jej bratem, wujkiem, kuzynem czy ciotką to raczej by się o tym dowiedziała? Przecież kryli tę informacje tylko po to żeby nie poszła sie spoufalać z ojcem, który moze okazać się Benefactorem.

Wow, wyjątkowo dziwny odcinek !
Epidemia panująca w całej szkole.. Dosyć dziwny wątek. Cały odcinek opierał się na jednym wydarzeniu, nie wiem czemu, ale od razu przypomniał mi się odcinek z bodajże 1 bądź 2 sezonu, gdy Scott wraz z przyjaciółmi zostaje zamknięty w szkole
LYDIA! Czemu była odłączona od reszty przez prawie cały odcinek ? Na plus jedynie to, że się nie zaraziła... Denerwuje mnie zachowanie reszty ekipy.. Wiem, że Lydia jest Banshee, musi ratować ludzi od śmierci, uporać się ze swoimi zdolnościami i tak dalej . Mega mi jej szkoda.
Co do Malii i Stilesa - ich wspólna scena beznadziejna, jak już czytałam poprzednie wypowiedzi - strasznie naciągana. Lubię ich jako parę, ale te gesty Stilesa.. Masakra. Jednak w innych przypadkach Stiles spisał się perfekcyjnie i znowu można go było ujrzeć od jego uroczej strony- szybkiego przekazywania informacji i logicznego myślenia. To zdecydowanie na plus !
Jakoś wcale nie szkoda mi Malii. Jest spokrewniona z Peterem... Wiadomo, że ciężko przyjdzie jej ta informacja, ale ta cała złość na Stilesa, który zrobiłby dla niej wszystko- nieodpowiednia.
To by było na tyle. Ode mnie mocna 7. Odcinek ostro zakręcony, nie mogę doczekać się następnego

Co do tej scenki z Meredtih, zrozumiałem to podobnie. A co do szkoły i Lydii... to wreszcie jej mama uczy biologi. halo a poza tym, w ameryce jest taki system, że pod koniec semestru (w usa są 4 semestry po 2/3 miesiące z tego co pamiętam) chodzą przez kilka dni, tylko na 3 godziny i przez te 3 godziny piszą testy, który sumują wszystko. Jak zostało wspominane, Lydia zaliczyła już te testy wcześniej, bo ogarnęła cały materiał szybciej niż inni. Dlatego nie przyszła do szkoły... bo nie musiała

a co do Malii... to nie ma o co się fochać. Powinna zrozumieć. Poza tym, sami do końca nie byli tego pewni.

N odcinku 9 ma pojawić się młoda jakaś Martin więc pewnie retrospekcje babci Lydii-banshee.
McCall w końcu zacznie podejrzewać coś o spn bo dziwne żeby nie miał pytań do Scotta.
Podobno Tyler (Derek) i Sheeley(Malia) nie kręcili scen w których Derek wiedział że Malia to Hale.
Może jednak kręcili chyba że Derekowi tak Breaden zawróci w głowie że nie domyśli się iż Scott i reszta są ok czyli musieli się dostać do skarbca a żeby tam się odstać jeden z nich musiał być Hale...

Właśnie z tym skarbcem... też pomyślałem, że do skarbca mają "klucz" tylko Hale..
ale później jakoś tam mi to przepadło...

8 - odcinek trzymał w napięciu, ale końcówka była bardzo słaba, więc odejmuję dwa punkty.

Przede wszystkim - pomysł był bardzo fajny, chociaż spodziewałam się, że zabierze dwa odcinki, a nie jeden. Ta kwarantanna, żółte ubranka, Stilinski martwiący się o Stilesa, w środku morderczy biolog... Klimat był, siedziałam jak na szpilkach. I w ogóle foch, bo jak oni śmią zarażać Scociaszka jakimś świństwem? Moje biedne bubu. ;(
Co dalej - prawie że polubiłam Malię, było mi jej szkoda na początku jak się martwiła tekstami i w ogóle jakaś znośna była, już któryś odcinek z rzędu.
Ba, ze wstydem przyznam, że początkowo Stalia w skarbcu mnie kupiła, ugh. Jak on ją tulił, to było słodkie, choć wolałabym, by tulił swojego brata Scotta, a nie randomowego kojotołaka. No ale było słodko.
Ale potem oczywiście Malia wszystko spartoliła, jak zwykle zresztą - no jak ja mam ją polubić, skoro strzela fochy na Stilesa? Żenada. Gdyby nie Scott i Stiles, nadal biegałaby po lesie jako kojot. W sumie w zwierzęcej postaci była chyba najznośniejsza. xD
Sam Scott ocalił dziewczyny, dobrze sobie poradził. A Stiles oczywiście najlepszy - odkrył prawdę i za cenę życia chciał ocalić przyjaciół, być lojalny.
Pan McCall - duży plus! Ocalił Stilesa i wszystkich innych. A ja go podejrzewałam o benefactorzenie po godzinach. UPS.

Kira jak zwykle płasko i nudno, "aktorstwo" Arden pozostawia naprawdę sporo do życzenia. Shelley mogę nie lubić, ale gra dużo lepiej, wyglądała na chorą, a Arden coś tam się niby miętosiła po podłodze, ale niespecjalnie przekonująco. ;/

Lydia - jak mi jej było szkoda... biedna. Przeprosiła Meredith, potem martwiła się o mamę... Ech. Biedna mała banshee. Holland jak zwykle dała aktorski popis. *__* I smutno mi za Mer.

Deaton & Melissa nad zwłokami - so cute! <3

Satomi - nie lubię jej, ale nieźle zabiła tamtą asasynkę. ;p Te herbatki wg mnie mocno naciągane. ;/

Derek & Braeden - o ile wcześniej byłam na tak, teraz mi się nie spodobali. Derek robi do niej maślane oczy jak do Jennifer, a wszyscy wiemy, jak to się skończyło. ;/ Jakoś w tym odcinku mnie nie kupili, ale ich nie skreślam.

Natalie Martin a.k.a. Carol Lockwood - strasznie lubię, jak Susan Walters gra zatroskaną rodzicielkę. *__* Fajny tekst do Lydii "och, próbowałam wyżebrać nadgodziny" ^^ No i super scenka z trenerem... czyżby coś, ktoś, kiedyś..? ;p

Pan Yak-mu-tam - jedyny członek tej rodziny, którego uwielbiam. Facet jest sympatyczny i inteligentny, no i pomocny. Dziwne, że związał się z taką starą jędzą i doczekał tak nudnej i płaskiej charakterologicznie córki.