- Cytat :
- Z dedykacją dla wszystkich czytających ... Mówiłam już, że was kocham ?..
I przepraszam, że tak długo schodzi mi się z BaD i że ten rozdział jest trochę dłuższy od poprzedniego, ale wciąż nie jest specjalnie długi ;/.. Obiecuję, że się poprawię, ale.. ale ostatnio doszłam do wniosku, że moja wena chyba mnie nienawidzi ..
So... enjoy this chapter?
Na przebłaganie daję dużo fluffu xD!
- Księżycu mojego życia! - zawołał radośnie Stiles, kopiąc w metalowe, zasuwane drzwi. Zapukałby -
oczywiście, że by zapukał, bez takich insynuacji! - ale w rękach balansował dwa wielkie pudełka z pizzą i naprawdę nie miał jak tego zrobić.
Naprawdę.
Nawet jeśli czasami lubił poudawać, że Derek jest jego kamerdynerem i dlatego--
- Stiles - westchnął jego chłopak, stając w wejściu i marszcząc na niego brwi, zdezorientowany -
i! jak cudownie te dwa słowa brzmiały, hm?! Stiles do tej pory nie mógł się przyzwyczaić do myśli, że Derek Hale z nim był.
Derek. Hale. Albo w ogóle jakakolwiek osoba, patrząc na zerową liczbę zainteresowanych nim ludzi wcześniej. Ugh. - Co tu robisz?
- Nie mogę już odwiedzić własnego chłopaka? - odbił piłeczkę, poruszając znacząco brwiami i Derek poddał się, otwierając szerzej drzwi, by Stiles mógł przejść. Przeciągnął ręką po twarzy, by ukryć uśmiech i odwrócił się, krzyżując ręce na piersi.
Już z marsową miną.
Lubił spędzać z nim razem czas, ale mimo to nie powinien zachęcać nieodpowiedniego zachowania, a Stilesa szczególnie trudno się tresowało, zwłaszcza że nie dawał się zdzielić zwiniętą gazetą.
Derek
próbował.
- Nie umawialiśmy się na dzisiaj - stwierdził, unosząc lekko brwi, gdy Stiles na jego oczach zrzucił beztrosko dwie poduszki z kanapy na ziemię i położył przed nimi pizzę. A potem opadł radośnie na jedną z nich i wyciągnął niecierpliwie ręce w kierunku Dereka, poruszając palcami.
- Chooodź! - przeciągnął żałośnie, wydymając z niezadowoleniem dolną wargę i Derek musiał przygryźć własną, by powstrzymać kolejny uśmiech. Zamiast tego zdecydował się przewrócić oczami. - Przyniosłem jedzenie? To się nie liczy? To całkowicie się liczy. To
powinno się liczyć! To liczy się dosłownie w
każdym możliwym wszechświecie, Der, więc nie udawaj, że wewnątrz się wręcz nie topisz ze szczęścia, ha.
- Nie, jeśli przyniosłeś też siebie - zripostował bez wahania Derek i Stiles opuścił gwałtownie ręce, wciągając powietrze w udawanym szoku.
- Nie powiedziałeś tego właśnie.
- Mam powtórzyć?
- Ha.
Ha. O mało co byś mnie nie nabrał - wycedził Stiles, zwężając niebezpiecznie oczy. Gdy Derek tylko postukał palcami w zgięcie łokcia, dając znać, że czeka na odpowiedź, wzruszył ramionami i odwrócił się bez słowa do pizzy, otwierając wolno pudełko.
Nie wziął noża. Może mógł oderwać kawałek rękami, może….
Może wiedział, że nie powinien był tu przychodzić,
szlag. Że nie powinien był się narzucać. Jeśli będzie robił tak częściej, Derek wreszcie przejrzy na oczy i go zostawi, bo każdy, kto go choć trochę poznał, dochodził do tego samego wniosku. Dlatego Lydia zawsze mu odmawiała, dlatego Heather chciała jedynie go wykorzystać do pozbycia się dziewictwa, dlatego--
- Hej, Stiles,
hej. - Niespodziewanie koło jego ucha rozległ się zaniepokojony głos Dereka i Stiles wzdrygnął się odruchowo, próbując zacząć z powrotem normalnie oddychać. Nawet nie zauważył, że serce przyspieszyło mu bicie. - Wiesz, że nie miałem tego na myśli. To był tylko żart.
Żartowaliśmy. - Duża, ciepła dłoń spoczęła w dole jego pleców, zataczając uspokajająco kręgi. - Możesz tu przychodzić, kiedy tylko zechcesz. Po prostu mnie nie uprzedziłeś. Co jeśli byłbym właśnie pod prysznicem?
Derek uświadomił sobie, co powiedział, dokładnie w tym samym momencie, w którym usta Stilesa rozciągnęły się w powolnym, przebiegłym uśmiechu.
-
Dołączyłbym?-
Stiles - powiedział ostrzegawczo Hale, ale dostał w odpowiedzi jedynie niewinne spojrzenie spod rzęs. -
Byłeś przy tym, jak szeryf wyjaśnił mi, wręczając piwo, że jeśli dotknę cię, zanim skończysz 18 lat, to on doskonale wie, gdzie Chris Argent trzyma kule z tojadem?
- Naprawdę mu wierzysz? - rzucił Stiles z niedowierzaniem. Twarz Dereka była pozbawiona wyrazu. - O mój Boże,
naprawdę mu wierzysz!
Hale przesunął mimowolnie wzrokiem po odsłoniętej, jasnej kolumnie gardła Stilesa, gdy ten odrzucił głowę do tyłu, praktycznie dusząc się ze śmiechu.
- O mój Boże, o Boże, to bezcenne - wykrztusił pomiędzy napadami, ocierając rękami wyimaginowane łzy i Alpha przelotnie rozważył połamanie mu tychże rąk. - Poczekaj, aż Scott się o tym dowie.
-
Scott się o tym nie dowie. Ani ktokolwiek inny - wywarczał Derek, uderzając Stilesa w ramię.
Stiles jedynie się przewrócił na podłogę.
Wciąż śmiejąc.
- Dlaczego ja w ogóle z tobą wytrzymuję - wymamrotał we własne dłonie, potrząsając głową.
- Bo jestem niesamowity? Fantastyczny? Niezastąpiony? Bo…
mmph! - Słowa Stilesa zostały zduszone, gdy Derek przyciągnął go do siebie, miażdżąc mu wargi jedynie po to, by zaraz przesunąć po nich przepraszająco językiem. A następnie wsunąć mu go do środka.
- Oficjalnie to jest najlepszy sposób na uciszanie mnie, 10/10 poleciłoby go ponownie - skomentował z błyszczącymi psotnie oczami Stiles, gdy wreszcie się od siebie odsunęli i Derek jęknął.
Głucho. - Co nie zmienia faktu, że wciąż jestem na ciebie wściekły i dzięki temu to ja wybieram dzisiaj film.
Derek zmarszczył brwi.
- Zawsze
ty wybierasz, co oglądamy.
- Bo ty zawsze tracisz swoją szansę - odparł bez zająknięcia Stiles, przełażąc przez kolana Dereka, by usadowić się wygodnie pomiędzy nimi i sięgnąć po pilot. - Nie możesz więc zwalać winy na mnie. Zły Derek.
Hale przewrócił oczami, chowając twarz we włosach Stilesa i wdychając głęboko jego -
miódmigdałyelektrycznośćbezpieczeństwodom - zapach.
- Przydaj się chociaż do czegoś i podaj mi pizzę - westchnął ponuro.
- Dopiero, jak to powiesz.
- Co znowu?
Proszę?- Brawo, Lassie, ale nie. No dalej, no? Oglądaliśmy to trzy dni temu. Księżycu mojego życia? - podsunął z nadzieją Stiles i Derek westchnął jeszcze ciężej i jeszcze bardziej ponuro, o ile to było możliwe.
Chociaż serial faktycznie
był dobry.
- …moje słońce i gwiazdy.
- Okay, uznam to, nawet jeśli brzmiało bardziej, jakbyś zgadzał się pożyczyć Erice Camaro.
- …może dlatego, że mam podobny poziom chęci i pozytywnych uczuć przy obu tych…
-
Nie waż się tego kończyć, Cujo!
*-*
Katherine przechyliła głowę na bok, oparta o jedno z drzew w lesie, a potem uśmiechnęła się z zadowoleniem, odpychając od niego i zaczynając z powrotem iść w kierunku miasta.
Ten wilkołak, Derek -
jakmutam - aktualnie mógł pomóc zrealizować jej plan. Wystarczyło go tylko dzisiaj wieczorem odwiedzić, może… może trochę porozmawiać? Wyjaśnić, że Stiles nie był dla niego odpowiedni, że był odpowiedni dla
niej.
Mały Bambi stanowił większą rozrywkę niż zakładała wcześniej, a jej się
nudziło.
Drzwi zostały gwałtownie szarpnięte, odsuwając się i została nagle przywitana gardłowym warkotem. Przeniosła płynnie ciężar z jednej nogi na drugą, opierając dłoń na biodrze i prostując się z zapraszającym uśmiechem.
- Kim jesteś? I czego tutaj chcesz?
- Katherine Pierce, chociaż i tak zaraz o tym zapomnisz. I… czego chcę… - zawiesiła głos, przesuwając lekko palcem po imponującej klatce piersiowej Dereka, który pozwolił swoim oczom błysnąć czerwienią. To ją jedynie rozśmieszyło. - Chcę Stilesa.
Kilka godzin później stała w pokoju nastolatka, obserwując z rozbawieniem, jak wiercił się we śnie, owijając w kołdrę jak burrito i w pewnym momencie omal nie lądując na podłodze.
Naprawdę, poziom trudności we włamaniu się do domu szeryfa - i tak, zdążyła się już dowiedzieć,
kim był
Stiles Stilinski - był wręcz śmiesznie niski. Wystarczyło śledzić chłopca, gdy wracał od Alphy, sprawdzić, do kogo należał policyjny radiowóz na podjeździe, wejść na pierwszą lepszą stronę z wiadomościami z Mieściny o Niewiarygodnie Nudnej Nazwie i dowiedzieć, że dziś szeryf miał podwójną nocną zmianę.
Przeszła naokoło łóżka, przesuwając delikatnie opuszkami palców po policzku, zarysie szczęki, po ustach Stilesa. Zwłaszcza te ostatnie przykuły jej uwagę - miękkie, w kształcie serca, z perfekcyjnie wygiętym łukiem Kupidyna.
Uśmiechnęła się.
Były dosłownie stworzone do knebla.
- Och, Bambi - roześmiała się lekko, siadając na brzegu łóżka i wsuwając wolno rękę pod kołdrę. - Nie mogę się już doczekać, jak spodoba ci się jutrzejsza niespodzianka.