Po pierwsze i najważniejsze to to, że twórcy, mimo zwiększonej ilości odcinków w sezonie, zachowali to coś, co w Teen Wolf mnie urzekło. Jakąś taką świeżość, dynamikę, historię.
Podoba też mi się mitologia w tym sezonie. Dreszczyku dodaje fakt, że ktoś setki lat temu wierzył w cześć tego, co jest przedstawione w serialu. Może nie w takiej fantastycznej odsłonie jaką my mamy szanse widzieć ale jednak!
Wprowadzenie kilku vilianów na raz zaprowadziło rozproszenie uwagi. Za dużo świeżych osób i starzy bohaterowie [no w sumie to 2 z nich] gdzieś zniknęli w tym tłumie. Jak na przykład Stiles. Mam mocny niedosyt po tych 13 odcinkach i jestem zła na cały świat za to! Oczywiście miał swoje momenty i nawet kilka sekund jego na ekranie było świetne aczkolwiek - gdzie Stalinski z 1 sezonu?
Również trzeba zauważyć, że zgasili Dereka. Zawsze do walki pierwszy. Zgryźliwość, mała niechęć do otoczenia i to coś co w nim jest takiego, że przyciąga do niego zostało zaprzepaszczone na rzecz czego? Miłości?Pasji?Odpowiedzialności [za młodszą siostrę]? Nie no, heloł, Derek Hale w zupełności nie powinien być ciepłą kluską, siedzącą na dupie i rozpaczającą i lamentującą na wszystko co go otacza! Za to wielki minus Davis. Wielki!
Podsumowując - Teen Wolf sezon 3A - przeszedł do historii i na mojej liście,mimo wszystko, zajmuje piękne pierwsze miejsce wśród wszystkich sezonów o młodym wilkołaku ; )